Muzyka

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 4.

Aktualnie jestem w parku z tymi idiotami. Siedzę znudzona na ławce i patrzę się, jak oni grają w piłkę. Wzdycham na widok Harry'ego zdejmującego koszulkę. Podbiega na chwilę do mnie.
- Możesz mi to potrzymać, księżniczko? - uśmiecha się do mnie, a ja nie mogę od niego oderwać wzroku.
- Od kiedy to jestem twoją księżniczką? - przygryzam wargę.
- Od zawsze - podaje mi swoją bluzkę. - A może chcesz zagrać z nami?
- Nie umiem - wzdycham. 
- To może pójdziemy na spacer?
- A chłopaki? - pytam i patrzę się na niego z dołu.
- Oni nie zwrócą na nas szczególnej uwagi - uśmiechnął się do mnie.
- A paparazzi?
Oczy Harry'ego momentalnie robią się ciemniejsze. Chłopak fuka i patrzy się na mnie. O co mu chodzi? 
- Jeśli nie chcesz iść, to po prostu mi to powiedz - przewraca oczami.
- To nie tak, że nie chcę iść, tylko nie chcę być na pierwszej stronie wszystkich czasopism - wstaję powoli.
- Och, przestań - wywraca oczami i mnie przytula. 
Słyszę charakterystyczny dźwięk aparatu, podczas robienia zdjęcia. Mimo to, wtulam się w Loczka. Chłopak jest wyższy ode mnie o głowę. Odrywam się od niego delikatnie.
- A nie mówiłam? - uśmiecham się delikatnie. - To chcesz iść, czy nie?
- Jasne - chłopak łapie mnie za rękę. 
Nadal trzymam jego koszulkę. Idziemy obok chłopaków. którzy patrzą się na nas zdziwieni. Harry splata nasze palce. Oj, coś czuję, że jutro będę znana na całym świecie.
- Gdzie idziecie? - Lou podchodzi do nas i się głupkowato uśmiecha.
- Na spacer - Harry obejmuje mnie ramieniem.
- Uuu - mówi Lou - to pa, Katie - całuje mnie w policzek, a ja się słodko uśmiecham.

*
- Harry, powinniśmy już wracać do domu. Nie ma nas już dobre trzy godziny - mówię cicho. - Do tego zaraz będzie padać, cholera - wzdycham cicho.
Mój telefon zaczyna wibrować. Przeszedł SMS. Sprawdzam kto do mnie napisał. Niall. Martwi się.
- To Niall. Mówi żebyśmy już wracali - chowam telefon do kieszeni. - Chodźmy - łapę go za rękę, ale on ją wyrywa.
- Poczekaj - mówi.
Zaczyna już padać. Małe kropelki spadają na moje włosy i ubrania.
- Harry - jęczę, a on kładzie palec na moich ustach.
Twarz Harry'ego się do mnie cały czas przybliża. Nasze twarze dzielą milimetry. Odpycham delikatnie chłopaka od siebie.
- Za wcześnie na takie coś - karcę go.
- Dobrze, przepraszam - mówi i mnie przytula. - Wracajmy już, bo zaraz będzie jeszcze bardziej padać.
- Mówię ci to już po raz setny - śmieję się.
- Bardzo mi na tobie zależy - odrywa się ode mnie. - Mówię poważnie - cmoka mnie w usta, a ja się rumienię mocno.
- Co to miało być? - przygryzam wargę.
- Buziak - uśmiecha się słodko. - A teraz chodźmy już do domu.

**


- Wróciliśmy! - krzyczę i wchodzę do salonu.
Razem z Harry'm jesteśmy cali przemoknięci. Nie zdążyliśmy dobiec do domu przed ulewą, ale było śmiesznie.
Wchodzę do salonu i patrzę się na Nialla.
- No co? - pytam cicho i przygryzam wargę.
- Harry dobrze wie, co - mruknął.
- O co chodzi? - pytam się Harry'ego, kiedy czuję jak mnie przytula od tyłu.
- Um... - zacina się - więc twój tata zakazał nam... - znowu się zaciął.
- No mów.
- Nie - odpowiada szybko.
- Chodzi o to, że twój tata zakazał nam związków z tobą, żadnych romansów - mówi Niall.
- Że co proszę?!

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 3.

Budzę się szybko. Sprawdzam natychmiast, która godzina. Jest dopiero po 7...
Schodzę powoli z łóżka i podchodzę do szafy. Wybieram jakieś ubrania, po czym idę do łazienki. Kiedy już jakoś wyglądam, schodzę na dół, gdzie już słychać śmiechy. Podłoga zaskrzypiała, a ja cicho pisnęłam. Wchodzę do salonu, a wszystkie głowy są zwrócone w moim kierunku.
- No hej... - mówię cicho i przygryzam wargę. - Jak się spało? - siadam na podłodze przed nimi, bo nie ma już wolnego miejsca.
- Nie uwierzysz co oni... - zaczął Liam, ale Harry zatkał mu buzię. Chichoczę cicho. - Później ci powiem - uśmiecha się.
- Mhm - mówię i poprawiam włosy. - Co jemy na śniadanie? - pytam i wstaję.
- Nie wiem - uśmiecha się Louis.
- Może zamówimy pizzę? - pyta Niall.
- Tak, to chyba najlepszy pomysł - odpowiada Liam. - Kto zamawia? - przygryzam mocno wargę i wstaję z podłogi.
- Ja mogę - mówię mu cicho.
- A ktoś inny? - uśmiecha się do mnie przyjaźnie. - Może ty, Harry? - unosi brwi, a on wzdycha.
Wstaje leniwie z kanapy i wyciąga ze swojej kieszeni Iphone'a. Wybiera numer, a po chwili na nas się patrzy pytająco.
- No co? - pyta Zayn.
On strasznie mało mówi... Jest cichy. Zamknięty w sobie. Lubi przebywać cały czas sam.
- Jaką chcecie pizze? - pyta po chwili namysłu.
- Uch, weź maragritte i po sprawie - wywraca oczami Niall.
Harry tylko fuka, a po chwili dzwoni do jakiejś pizzeri. Po chwili kończy rozmowę się rozłącza. Podchodzi to kanapy i patrzy się na mnie zdziwiony.
- Dlaczego mi zajęłaś miejsce? - pyta z uniesionymi brwiami.
- Bo lubię - przygryzam wargę.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Harry mierzy mnie wzrokiem, a ja unoszę brew.
- Moja krew! - krzyczy Louis i przybija ze mną piątkę.
- Niech ta twoja krew ruszy dupę i zejdzie z mojego miejsca - warknął. - Możesz usiąśc na moich kolanach przecież - wywraca oczami, a ja się rumienię.
- Brzmi kusząco, Haroldzie - uśmiecham się do niego, a on go odwzajemnia. Zauważam, że w policzkach ma dołeczki.

O MÓJ BOŻE

- No to jak, Kate? - uśmiecha się dalej i podaje mi rękę.
- Nie, jednak zostanę tutaj - chichoczę. - Ale możesz usiąść na podłodze, a ja będę się bawić twoimi włosami, pasi? - uśmiecham się.
- Ale chcę za to nagrodę - przygryza wargę i puszcza mi oczko.
Siada, tak jak mu kazałam. Od razu zatapiam swoje palce w jego lokach. Jego włosy są strasznie miękkie. Mogłabym tak siedzieć i bawić się nimi godzinami.
- Aww - komentuje Lou.
- Zamknij mordę - warczy Harry, a ja uśmiecham się pod nosem. Harry przekręca głowę w moją stronę. - Chcę nagrodę - uśmiecha się do mnie szeroko.
- Mogę cię przytulić - przygryzam wargę - i nic więcej.

- Dobrze - uśmiecha się i wstaje. - Ale musisz wstać, wiesz?
Przygryzam mocno wargę i powoli wstaję. To się właśnie dzieje.

O MATKO

Chłopak rozkłada ręce i patrzy się na mnie z uśmiechem. Niepewnie go przytulam.
- Nie bój się, księżniczko. Ze mną jesteś bezpieczna - mówi mi na ucho.
- Mhm - tylko to mi się udaje wydusić z siebie.

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 2.

- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - prycham.
- Nawet mnie nie znasz - mówi i staje na przeciwko mnie.
- No i co z tego? - pytam i łapię z nim kontakt wzrokowy.
- Cóż, myślę, że powinnaś najpierw mnie dobrze poznać, a potem oceniać - wzrusza ramionami. - Możemy zacząć od nowa, Kate? - pyta delikatnie. Jego głos jest już spokojny.
- Nawet nie zaczęliśmy - uśmiecham się delikatnie.
- Jasne - uśmiecha się szeroko. - Masz może czas jutro? - och.
- Um... mam siedzieć z wami cały czas, więc tak - mówię cicho.
- To dobrze - poprawia szybko włosy. - Chyba już pójdę - mówi i się uśmiecha znowu. Dopiero teraz zauważam, że ma dołeczki.
- Uch okej - mówię cicho. 
- A może chcesz pójść ze mną do chłopaków? - kiwam głową. 
Po chwili jesteśmy już w pokoju Harry'ego. Wszyscy siedzą na jego łóżku. Chłopak patrzy się na nich zdziwiony, a ja się delikatnie uśmiecham.
- Już wyrwał najlepszą dupę! - krzyczy jeden, a ja wybucham śmiechem.
- Louis! - karci go Loczek.
Przygryzam wargę i wchodzę do pokoju. Siadam po turecku na zimnej podłodze. Patrzę się przez chwilę na Zayn'a, a po chwili na Niall'a. Harry siada koło mnie.
- Jak chcesz to możesz przyjść do mnie na kolana - uśmiecha się mulat, a ja marszczę brwi.
- No chyba nie - odpowiadam szybko i przygryzam wargę.
- Ale tu drętwo! Zagrajmy w coś! - krzyczy Louis.
- Możemy w butelkę - mówi Liam. - Grasz z nami, Kate? - pyta, a wszyscy siadają na podłodze.
- Nie - odpowiadam szybko.
Nie chcę brać udziału w jakiejś głupiej gierce, która nie ma żadnego sensu. Wzdycham cicho.
- Albo, dobra - mówię i siadam z nimi w kręgu.
Siedzę pomiędzy Harry'm, a Zayn'em. Czuję się niekomfortowo. Nawet nie wiem czemu. Zayn wziął butelkę po Frugo i nią zakręcił.
- Prawda, czy wyzwanie? - pyta się Niall'a.
- Prawda - mówi ze śmiechem.
- Czy to prawda, że uważasz, że Kate jest ładna? - pyta z uśmiechem.
- Tak - przygryza wargę Blondyn i kręci butelką. Wypada na Liam'a. - Prawda, czy wyzwanie? 
- Wyzwanie - przewraca oczami.
- Idź zrób coś do jedzenia, bo głodny jestem - uśmiechnęłam się delikatnie.
Nie wiem czemu, ale ich towarzystwo nie jest w cale takie złe, jak myślałam. Nie znam ich za dobrze, ale myślę, że się jakoś dogadamy. Wydają się być w porządku, jak na razie, ale przecież to dopiero pierwszy dzień naszej znajomości.
Liam wywraca oczami i idzie zrobić nam jedzenie. Nie ma kto kręcić, więc chwytam butelkę, ale ktoś bierze ją w tym samym czasie, co ja. Patrzę się na tą osobę, którą okazuje się być Harry. Chłopak mnie lustruje, a ja się mocno rumienię.
- Możesz mi dać tą butelkę? - pytam cicho, ale on dalej trzyma swoją dłoń na mojej.
- Nie sądzę - uśmiecha się szeroko, ale po chwili zabiera swoją dłoń.
Kręcę butelką. Wypada na Harry'ego. O nie. To są jakieś żarty.
- Prawda, czy wyzwanie? - przygryzam wargę.
- Hmm... wyzwanie.
- Um... no nie wiem - przyznaję. 
Nie mogę nic poradzić, że Harry mnie onieśmiela.Te jego zielone oczy, które cały czas się na mnie patrzą. Te jego loki, które są w nieładzie. Szczerze mówiąc to chciałabym ich dotknąć, pobawić się nimi, albo coś, ale przecież to nie jest możliwe.
- Mogę zrobić cokolwiek - wzrusza ramionami.
- O! Ja mam pomysł! - krzyczy Louis, a ja mówię cicho "o nie". - Weź Hazz ją przytul, i bądźcie tak do końca gry wtuleni w siebie, to będzie takie aww - uśmiecha się słodko.
Po chwili czuję przy sobie ciepło. Dłonie Harry'ego obejmują mnie w pasie i podnoszą. Pisnęłam cicho, a on tylko się zaśmiał. Sadza mnie na swoich kolanach i przytula do siebie. Zaciągam się jego zapachem... Już się w nim zakochałam... (chodzi o zapach).
Louis coś szepcze Niall'owi do ucha, a po chwili on kiwa głową. Patrzę się na nich dziwnym wzrokiem.
- O co wam chodzi? - pytam po chwili.
- Właśnie? - mówi Harry. - Nie myślcie sobie, że jak ją przytulam to już ją kocham, Jezu - mówi szybko. - Nawet jej nie znam.
- Ma rację - potwierdzam.
- Tak, tak - śmieje się Louis, a ja prycham. - Niedługo będziecie ślub planować.
- Czyli... nigdy? - mówię sarkastycznie i się śmieje, a Harry mnie przytula do siebie mocniej. - Nie sadzę, żeby cokolwiek było innego między nami, niż tylko przyjaźń.

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 1

 *Kate's POV*

Każda sekunda mojego życia była do bani. Ogólnie to cały czas jest do bani. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Moi rodzice są obrzydliwie bogaci.

A ja?

Och no tak, jestem ich córeczką, która ich nie obchodzi. To boli, ale nic nie zrobię przecież. Muszę być silna, tak jak kiedyś.

Leżę na łóżku i czekam na rodziców. Rutyna. Codziennie to samo. Mam już tego dosyć. Mój ojciec znalazł jakiś nowy zespół i znowu będą tutaj siedzieć. Zawsze tak jest. Ojciec znajdzie zespół lub jakiegoś wokalistę i on musi z nami mieszkać. Matka jest kierowniczką jakiejś firmy. Nawet nie wiem jakiej, ale to ważne.
Słyszę otwierające się drzwi. Nawet nie idę na dół. 
- Kate! - słyszę z dołu mojego ojca.
- Daj mi spokój! - krzyczę i chowam głowę w poduszkę. 
Nie mam ochoty na poznanie nowej maszynki tatusia do zarabiania pieniędzy. Nie chcę.
Drzwi od mojego pokoju gwałtownie się otwierają.
- Czego? - mówię i patrzę się na mojego tatę stojącego w progu.
- Chodź się na dół przywitać. Mówiłem ci przecież, że mam nowy zespół i będzie z nami mieszkać - mówi i patrzy się na mnie cały czas.
- Mówiłam ci już, że nie obchodzą mnie twoje maszynki do zarabiania pieniędzy - przygryzam wargę i siadam na łóżku. - Czy to są znowu jakieś punki? - pytam cicho i w końcu patrzę się na niego.
- Nie zawsze muszą być to jakieś punki - mówi spokojnym tonem. - Kate, to są normalni nastolatkowie. Jeden z nich jest w twoim wieku.
- Ilu ich jest? - tak, wiem, zadaję dużo pytań.
- Pięciu, więc nie będzie ci smutno - przewracam oczami i wstaję.
- Mogę pójść, ale nie myśl sobie, że to coś zmieni między nami - wywracam oczami.
- Chodź - mówi i się do mnie uśmiecha.
Mój ojciec mnie przepuszcza w drzwiach, a ja wychodzę ze swojego pokoju. Słyszę głośny śmiech na dole. Mam nadzieję, że to nie będą żadne emo czy coś w tym stylu.
Schodzę powoli po schodach, a mój tata idzie cały czas za mną. Zawsze tata brał artystów, którzy wykonują rock, albo metal... Ciekawe kogo tym razem jest menagerem.
Kiedy już zeszłam po schodach w oczy rzucił mi się chłopak z burzą loków i szmaragdowymi oczami. Bardzo hipnotyzujące...
- To moja córka - mówi mój ojciec, a chłopaki ustawiają się przed nami w rządku. - Też tutaj mieszka, więc musicie być cicho. Mam nadzieję, że będziecie się dogadywać - mówi, a chłopak z burzą loków się do mnie uśmiecha szeroko.
Rumienię się mocno i spuszczam szybko wzrok i wlepiam go w swoje buty.
- Muszę jechać na razie to wytwórni, będę wieczorem - całuje mnie szybko w czoło. - Poznajcie się - wychodzi pospiesznie w domu, a ja stoję zdezorientowana.
- Więc tak, ja jestem Liam, a dalej są Niall, Louis, Zayn i Harry - patrzę się na Harry'ego cały czas.
- A ty? - pyta mnie Harry.
- Ja um... - kręcę głową. Boże, ale jestem głupia.
- Widzisz, przez ciebie zaniemówiła - śmieje się... Louis (?)
Marszczę brwi i przygryzam wargę.
- Jestem Kate - mówię szybko. - To tyle? Mogę już iść?
- Nie - odpowiada szybko Harry. - Musimy się lepiej poznać, w końcu mamy mieszkać ze sobą.
- Och - mówię cicho. - Wolę iść jednak na górę - odwracam się i podążam w stronę schodów.
- Możesz nam pokazać pokoje? - odwracam się szybko.
- Chodźcie więc.

*

Wyciągam swojego iPhonea i sprawdzam, która jest godzina. Dopiero 17. Schodzę leniwie z łóżka. Słyszę pełno śmiechów. Nagle do mojego pokoju wpada Harry.
- Co do cholery?! - krzyczę, a on ze śmiechem zamyka drzwi.
- Ej, nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - uśmiecha się słodko, a ja przewracam oczami.
- Możesz stąd wyjść? - pytam spokojnie. - Jakbyś nie wiedział, to się puka.
- Ej, chłopaki chcieli mnie ubrudzić pastą do zębów - wzruszył ramionami. - Chyba nie chciałabyś, żeby mnie ubrudzili?
- Wszystko jedno - wzruszam ramionami.
- Zawsze jesteś taka? - marszczę brwi.
- Taka? - pytam zdziwiona.
- Taka niedostępna.
- Cóż, nie jestem otwartą osobą, to tyle - wzruszam ramionami.
- Aha.
- Jak minęła ci podróż? - pytam cicho.
- Całkiem dobrze - mówi i przygryza wargę. - Zawsze jesteś taka spokojna?
- Czy to źle, że wiem co powinnam robić, a czego nie?
- Zachowujesz się, jak świętoszka - wzrusza ramionami.
- A ty jakbyś był panem świata - prycham.
- Mam nadzieję, że się zmienisz - śmieje się, a ja wstaję.
- Odczep się.
- Ani mi się śni - znowu się śmieje.

Obserwatorzy